Wystarczy, że słyszę drewno
„.. Życia nie mierzy się sumą oddechów, a ilością chwil, które zapierają dech…”
Tomasz Mackiewicz
Lubię ludzi i jestem otwarta na wszelką wyjątkowość. Wiem, że potencjał ma każdy z nas… Niektórym tylko trudno go zobaczyć lub w niego uwierzyć. Wiem też, że stereotypy nie rządzą światem a do stolarstwa nie trzeba być wielkim facetem 🙂
Warsztatowe komnaty gościły już różne niesamowite osobowości i zawsze dawaliśmy radę poskromić drewno. Kiedy napisała do mnie Agata poczułam ten niepokój, kiedy dzieje się coś nowego… jeszcze nie wiesz co, wiesz, że łatwo nie będzie, ale chcesz podjąć próbę. Czy przyjmę na warsztaty stolarskie jej partnerkę Anię – kobietę z niedosłuchem i w aparatach. Z tego zdania biła taka determinacja, że odpowiedź „tak” była we mnie tą jedyną…
Trzy lata temu przyjechałam do Mikówca na pierwszą w swoim życiu lekcję stolarki. Udział w jednodniowym kursie był prezentem od mojej partnerki. Agata zrobiła research. Znalazła, jak się wydawało, idealne miejsce, ale najpierw porozmawiała z instruktorką zajęć o mojej wadzie słuchu. O tym że komunikacja może być trudna.
Tamtego dnia powitał mnie zalany słońcem tartak. Weszłam boczną bramą i od razu zobaczyłam wielkie deski. Jechały na wózku widłowym w stronę piły. Głośny warkot rozlał się echem po tartacznych alejkach, a ja musiałam przystanąć.
Odkąd funkcjonuję w aparatach słuchowych każda nowa sytuacja to wyzwanie. Obce dźwięki nabierają mocy kilogramów. Stają się duże i ciężkie. Dlatego odgłos piły dosłownie przygniótł mnie do ziemi!
Pierwsze starcie z Panią Stolarz
Byłam przestraszona, ale przekroczyłam próg stolarni… Znalazłam się w jasnym wnętrzu pełnym dziwacznych narzędzi, desek i wiórów… Zegary – giganty patrzyły na mnie ze ścian… Patrzyła też na mnie Alicja. To ona, rzucając na wejściu proste pytanie: No to co, działamy? popchnęła mnie ku fascynującej przygodzie.
Myślę, że pierwsze zajęcia były nauką dla nas obu. Zapisywałam na kartce nazwy narzędzi. Dopytywałam jak trzymać wkrętarkę, jak nazywają się piły, do czego służą ściski, dlaczego podczas piłowania lepiej nie mieć na sobie bluzki z frędzelkami… Pytałam i jeszcze raz pytałam – żeby nic mi nie umknęło.
Alicja ćwiczyła szczękę… Chodziło nie tylko o to, żeby mówić do mnie wyraźnie. Czasem mój zmęczony mózg odmawia posłuszeństwa i nie chce przyswajać informacji. Alicja od początku szanowała moje tempo. Dzięki jej zrozumieniu mogłam stawiać dalsze kroki w nauce i pokonywać wyzwania…
No i drewno mnie porwało…
Chyba największą trudność, szczególnie na początku sprawiała mi praca z tokarką. Trzymając w ręku dłuto musiałam bardzo uważać, żeby nie odwracać głowy w stronę Alicji, która czasem udzielała mi wskazówek. Brak podzielności uwagi – efekt uboczny mojej dysfunkcji słuchowej sprawiał, że moja ręka traciła kontrolę nad dłutem, bo mózg zajęty był interpretacją z trudem wychwytywanych słów. Dlatego wprowadziłyśmy zasadę: – jest czas na słowa i jest czas na działanie!
Toczenie jest dla mnie nadal bardzo emocjonującą czynnością. Lęk i opór własnego ciała mieszają się z chęcią odkrycia co drewno kryje w środku. I to jest zawsze niespodzianka…
Kilka miesięcy temu toczyłam miseczkę ze śliwkowego drewna. Dłuto dosłownie skwierczało, bo śliwa jest niezwykle twarda, a ja walczyłam z bólem łokcia. W nagrodę drewno odsłoniło swoje wnętrze, kolejne warstwy mieniły się niesamowitymi falami fioletu i czerwieni… Miska stoi na mojej komodzie i uwielbiam na nią patrzeć!
Wspominając widok wielkich tartacznych desek tamtego pierwszego dnia, myślę o tym, jak bardzo czułam się wtedy mała. Prawdopodobnie większość ludzi zna to uczucie. W trakcie życia mierzymy się z mniejszymi i większymi wyzwaniami, dlatego tak ważne jest nastawienie. Podczas pierwszej lekcji stolarki zrozumiałam, że praca z drewnem jest dla mnie oswajaniem mojej „małości”. I tą drogą podążam!
Ania Gren
Tekst napisała Ania, która od pierwszych zajęć stolarki zasila kobiece szeregi artystycznej stolarni Alicja w Krainie Drewna… Słyszymy się bez słów.
Alicja
Three years ago, I came to Mikówiec for my first carpentry lesson.
Participation in the one-day course was a gift from my partner.
Agata did some research. She found what seemed to be the perfect place,
but first she talked to the instructor about my hearing problem.
About difficulties in communication.
That day, I was greeted by a sun-drenched sawmill. I entered through the side gate and immediately saw large boards. They were driving on a forklift towards the saw. A loud growl echoed through the sawmill alleys, and I froze.
Since I started wearing hearing aids, every new situation is a challenge.
Alien sounds gain weight. They become big and heavy. That’s why the sound
of the saw literally crushed me to the ground!
I was scared, but I crossed the threshold of the carpentry shop… I found myself in a bright interior full of strange tools, boards and shavings… Giant clocks were staring at me from the walls… Alice was also looking at me. As soon as she saw me at the entrance she said: Well, let’s get on with it! Her straightforward words pushed me towards a fascinating adventure. I think the first class was a learning experience for both of us. I wrote down the names of the tools on a piece of paper. I asked how to hold a screwdriver, what saws are called, what clamps are used for, why it’s better not to wear a blouse with fringes when sawing… I asked and asked again – so that I wouldn’t miss anything. Alice was exercising her jaw… It wasn’t just about speaking to me clearly. Sometimes my tired brain stops working and doesn’t want to absorb information. Alice respected my pace from the beginning. Thanks to her understanding, I was able to take further steps in learning and overcome challenges…
Probably the most difficult thing for me, especially at the beginning, was working with the lathe. Holding the chisel in my hand, I had to be very careful not to turn my head towards Alice, who gave me instructions from time to time. Lack of divided attention – a side effect of my auditory dysfunction meant that my hand lost control of the chisel because my brain was busy interpreting words that were difficult to catch. That’s why we introduced the rule: – there is a time for words and there is a time for action!
Working with the lathe is still a very emotional activity for me. The fear and resistance of one’s own body are mixed with the desire to discover what the wood hides inside. And it’s always a surprise… A few months ago I turned a bowl from plum wood. The chisel literally sizzled because the plum wood is extremely hard and I was struggling with elbow pain. As a reward, the wood revealed its interior, subsequent layers shimmered with amazing waves of purple and red… The bowl stands on my chest of drawers and I love looking at it!
I remember seeing the huge sawmill boards that first day and I think about how small I felt then… Most people probably know this feeling. Throughout our lives, we face smaller and larger challenges, which is why attitude is so important. During my first carpentry lesson, I understood that working with wood was about taming my „smallness”. And this is the path I am following!
Ania
Tłumaczenie Anna Gren
Post a Comment
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.